24 listopada 2018

Rozdział II „Dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą. Nie wiem czy o tym wiesz…”

LadyPank „Dziewczyny dzisiaj z byle kim nie tańczą”

 *** Wiktoria ***

Szarooka brunetka obracała w dłoni żółto-niebeską Mikasę. Były tylko one dwie. Wiktoria i Mikasa. Duet niegdyś tak zgrany, tak doskonały… A teraz, tylko przyjaciółki. To była jedna z najlepszych zalet pracy na nocną zmianę. Mogła sobie na to pozwolić dzięki pani Marysi, która to czasami zgadzała się zostać nawet i do około dwóch godzin, aby młoda dziewczyna mogła oddać się swojej pasji.
Zawsze były same… Ona, piłka, płyta boiska, siatka… Same damskie grono. Mimo wilgotnych policzków, z którymi zawsze opuszczała halę to nie potrafiła sobie tego odmówić. Przecież to była część jej życia, sekret, którego pragnęła chronić najdłużej tylko mogła. Wiedziała, że jej nocna gra kiedyś wyjdzie na jaw, ale pragnęła, aby trwało to jak najdłużej.
Tej nocy było tak samo… A raczej miało być…

Chłodny wiatr owiał jej wilgotną od łez twarz. Co z tego, że było lato… Ostatnimi dniami o tej porze często powiewał lekki acz nie najcieplejszy wiaterek, a jej policzki doskonale niczym magnez przyciągały ten chłód. Przetarła wierzchnią stroną lewej dłoni wilgotną twarz zamykając ostatni zamek w drzwiach od hali sportowej. Klucze, jak zawsze na ten krótki spacerek do kanciapy, wrzuciła do granatowo-żółtej torby sportowej, którą od razu poprawiła na ramieniu. Starała się nie zwracać uwagi na czerwony z czarnym konturem napis Volley Wrocław i duży login owego klubu. Ta torba zawsze jej towarzyszyła podczas meczów a i teraz podczas samodzielnej gry. Nie wyobrażała sobie by zabrać inną torbę.
Idąc z słuchawkami w uszach nie zwracała uwagi na drogę. W końcu to była droga wewnętrzna, dojazdowa, tylko dla studentów i pracowników. Nikt nie zapuszczał się by przemieszczać się wokół budynków uczelni. No może czasami ludzie z okolicy chodzili tędy na skróty, ale rzadko. Podśpiewywała sobie pod nosem jedną w ulubionych piosenek, kiedy to wpadła na kogoś, kto szedł w przeciwnym niż ona kierunku.
- Może byś uważała – warknął chłopak podnosząc z ziemi swój telefon, który to wypadł mu z ręki podczas zderzenia. Ona zaś wyciągnęła słuchawki z uszu wpatrując się w urządzenie, które podnosił.
- Przepraszam, ale się zasłuchałam. Swoją drogą, ty też powinieneś uważać jak chodzisz – odparła poprawiając intuicyjnie torbę tak, by była za jej plecami.
Młodzieniec uniósł wzrok ku niej słysząc skądś znajomy głos i od razu uniósł kąciki ust.
- Możliwe. Ale któż to się zapuszcza o tej porze w te rejony. Mieszkasz w akademiku? – zapytał chowając telefon do kieszeni.
- Nie. Swoją drogą mogłabym się o to samo ciebie zapytać.
Sebastian zareagował melodyjnym śmiechem, jednak wyjaśnił, że wracał do pokoju który wynajmował wraz z dwoma przyjaciółmi. Nie zwrócił uwagi, że zaszedł z nią pod wejście do uczelni.
- A ty co, nie możesz odpuścić sobie nauki nawet nocą? – zapytał patrząc na drzwi wejściowe.
- Nie zupełnie – odparła. Nie była pewna czy powinna w sumie pierwszego dna ich znajomości ujawniać mu niektórych informacji, bo niby po co? – Jestem tylko tu po kserówki, które mi koleżanka zostawiła na portierni. – skłamała z lekkim uśmiechem, ale widocznie dobrze kłamała, ponieważ chłopak wyglądał jakby uwierzył w każde jej słowo.
- A dasz się wyciągnąć na piwo albo drinka do Nux’a?
- Niestety. Jadę do domu się uczyć, bo jutro mam kolokwium a nie mam wszystkich notatek.
- To w takim bądź razie jutro, opijemy twoje kolokwium przeprosinowym drinkiem, co ty na to? Jeśli masz ochotę to zapisz sobie mój numer – dziewczyna szybko wyciągnęła z torby telefon i czekała na numer. Zapisała sobie i zniknęła za drzwiami Politechniki.
- Witam pani Marysiu, przepraszam, że dziś trochę później, ale się zagadałam po drodze ze znajomym – uśmiechnęła się od razu na wejściu widząc spokojną minę starszej kobiety.
- Mam nadzieje tylko że jesteś na tyle rozsądna i on nie wie, że grywasz wieczorami. Bo to jest umowa tylko między nami – uśmiechnęła się wstając z fotela i sięgając po kurtkę i torbę szykując się do wyjścia.
- Spokojnie pani Marysiu, on nie wie.
- To dobrze. Wszystko jest w porządku, nic się nie dzieje więc oddaje posterunek i jadę do domu. Miłej nocki Wiktora.
- Dziękuję – odprowadziła kobietę do drzwi i tam ją przytuliła na pożegnanie, po czym wróciła do kanciapy i zagłębiła się w literaturze notatek na jutrzejsze kolokwium, które akurat było prawdziwym faktem w kłamstwie jakie zaoferowała Sebastianowi.
***

Z szerokim uśmiechem opuściła aulę zadowolona. Wiedziała, że kolokwium poszło jej naprawdę dobrze. Liczyła w głębi siebie, że dostanie 4, bo u Jankowiekego otrzymanie tegoż stopnia i tak graniczyło z cudem i doskonałym opanowaniem materiału. Nagle jej świat nabrał czarnych barw w na twarzy poczuła czyjeś ręce.
- Zgadnij Kto? – usłyszała śmiech tuż za swoim uchem. Mimo próby manipulacji głosu, szarooka doskonale wiedziała, kto się z nią zabawia.
- No nie mam pojęcia, że Kinga stoi za moimi plecami – odpowiedziała również nie potrafiąc zachować powagi. Tak to już było z nimi. Jak płakały, to razem, jak się śmiały to razem, jak się cieszyły, martwiły, załamywały… Na początku swojej znajomości nie sądziły, że zostaną takimi przyjaciółkami, a teraz nie wyobrażają sobie jakby to było, gdyby się nie spotkały.
- Ejjj. Mendo! Miałaś mnie tym razem nie poznać. Co ja mam zrobić, żeby cię zaskoczyć?
- Ufarbować na czerwono włosy – odpowiedziała Wiktoria pokazując przyjaciółce język.
- Ha, Ha. Bardzo śmieszne – odparła Kinga zakładając ręce na piersi udając obrażoną. Wiki wykorzystując jej nieuwagę i udawaną złość zaczęła ją łaskotać po bokach. Głośny śmiech przykuwał uwagę przechodzących studentów, którzy zatrzymywali się by z uśmiechem na ustach na chwilę popatrzeć na wygłupy dziewczyn. W końcu jednak ofiara łaskotkowego ataku z podniesionymi rękoma w geście bezradności poddała się. Szarooka brunetka ostatni raz wbiła palce pod żebra przyjaciółki i z triumfem wymalowanym na twarzy odsunęła się o krok.

Po południu w ich wspólnym mieszkaniu leżały razem na łóżku w pokoju szarookiej z laptopem przed oczami i czytały nowinki z uczelni jakie pisali studenci na uczelnianym fanpage’u. Śmiały się z niektórych faktów, „lajkowały”, komentowały… Potrafiły tak siedzieć do późna w nocy przeglądając nie tylko ten portal społecznościowy ale i serwery plotkarskie, wiadomości z kraju a i czasem sportu. Tego dnia to jednak głównie rudowłosa buszowała w tym wirtualnym świecie a brunetka udając zainteresowanie bawiła się telefonem.
- Ziemia do Vik! Ziemia do Vik! – krzyknęła machając dłonią przyjaciółce przed oczami. Zauważyła jej nieobecność, kiedy to nie usłyszała odpowiedzi na zadane około dwóch minut wcześniej pytanie o jej zdanie na temat zdjęcia z ostatniej imprezy gdzie obie były na pierwszym planie.
- Kinia, nie krzycz. Głucha nie jestem – próbowała uciszyć przyjaciółkę z wmuszonym uśmiechem na ustach, jednak na nic się to zdało- znały się za dobrze by taki numer przeszedł.
- Dowiem się co ci tak zajęło głowę, że mnie olewasz i nie słuchasz?
- Nic takiego. – wzruszyła ramionami wpatrując się w ekran swojej komórki.
- Ale jednak coś. Opowiadaj mi tu wszystko ze szczegółami – zażądała ze szczerym uśmiechem ruda odkładając na szafkę nocną laptopa i odwracając się przodem do przyjaciółki. Ta, wiedząc że nie ma wyjścia położyła telefon na poduszce obok siebie siadając po turecku. Opowiedziała o wczorajszym spotkaniu z Sebastianem. Wplotła w tą opowieść również sytuację z przed kilku dni kiedy to poznała go. Kinga przysłuchiwała się z wyraźną ciekawością słowom towarzyszki próbując je przetworzyć na swój tok myślenia i przeanalizować.
- Nooo. To zadzwoń do niego i idźcie na tego drinka. Przecież to nic złego a i rozerwiesz się trochę z kimś innym niż ta nudna Kinga – zaśmiała się rudowłosa zabierając telefon brunetki i od razu wchodząc w książkę telefoniczną.
- Kinia, nie opowiadaj mi tu głupot. Przecież wiesz, że jesteś dla mnie jak siostra i z tobą bawię się najlepiej. A co do Sebastiana… No nie wiem. Boję się.
- Ale czego głuptasku się boisz?
 - On przecież grywa w siatkówkę… Co jeśli rozpozna we mnie starą Vik, która odeszła razem z Przemkiem i Volley’em Wrocław. – pokręciła głową czując, że szklą jej się oczy i niebawem pojawią się w nich niesforne łzy. – Co jeśli… - nie dokończyła. Nie wiedziała jak to ująć w słowa, co leżało jej na sercu. Starsza z nich przygryzając lekko wargę objęła przyjaciółkę uspakajając ją. Wiedziała doskonale o co chodzi Wiktorii, rozumiała, a raczej usiłowała zrozumieć jej reakcję i zachowanie. Przyłożyła swoje wargi do jej czoła kołysząc nimi lekko by uspokoić cichy szloch.

*** Sebastian ***

Przez cały nudny wykład filologii angielskiej bawił się swoim telefonem. Był bardzo ciekawy czy dziewczyna się odezwie. W końcu to mogło być nieco dziwnie odebrane przez nią, kiedy to w sumie obcy facet najpierw obrażony podnosi na nią głos a potem ot tak zaprasza ją i to na drinka. Ale przecież oboje byli dorośli. Na co miałby ją niby zaprosić? Na lody?
Uśmiechnął się do wyświetlacza telefonu na swoją myśl o lodach, ale jeszcze szerzej kiedy to poczuł wibracje oznaczające otrzymanie wiadomości tekstowej. Jednak widząc napis „Nico” jako adresata końcówki jego ust nieco opadły. Odpisał pośpiesznie kumplowi na sms’a ale wciąż nie chował telefonu.
- Macie miesiąc na stworzenie projektu o dowolnej tematyce na zaliczenie semestru. Możecie robić w grupach maksymalnie pięcioosobowych. Na dzisiaj do koniec. Do widzenia.
Na słowa, że dzisiejsze zajęcia się skończyły czekała cała grupa, jednak entuzjastycznej radości nie było widać na twarzy szatyna o soczyście zielonych oczach. Mozolnie zbierał swoje notatki, które o dziwo spisał na wykładzie.
- Seba, Ruchy! Nie będziemy wiecznie czekać na ciebie – zawołał owy Nico a raczej Nikodem Malinowski. Trzeci z ich wielkiej trójki, Bartek, stał oparty plecami o ścianę i rozmawiał z dwoma blondynkami, które wychwalały jego akcje w ostatnim meczu siatkarza. W końcu Sebastian opuścił salę, a Bartek pozostawił obie swoje fanki i cała trójka chłopaków opuściła budynek Politechniki. Przechodząc nieopodal dwóch rozbawionych dziewczyn, na usta zielonookiego szatyna wkradł się lekki uśmiech.
- Ejjj, chłopaki, czy to nie tamta laska z hali – zapytał Nico podążając za wzrokiem milczącego Sebastiana.
- Taaa, Wiktoria – odparł Sebastian nie zatrzymując się i idąc jak gdyby nigdy nic dalej. Nie baczył na pytania, skąd ją zna, skąd zna jej imię, czy to na wiadomość od niej czekał. W końcu uległ ich pytaniom.
- Wczoraj na siebie wpadliśmy i pogadaliśmy trochę. Zaprosiłem ją na dzisiaj na drinka w Nux’ie.
- Te stary, szybki jesteś. Dawaj mi jej numer telefonu, bo i ja chętnie sobie z nią porozmawiam.
Ta kwestia przyjaciela zmazała fragment uśmiechu z ust zielonookiego. Przecież nie miał jej numeru… Lekkie zakłopotanie było dość dziwne dla Sebastiana. Gubił się tym co robił, chciał zrobić, o czym myślał, a jego aktualnym stanem. Wpadł jednak szybko na idealny, tak mu się bynajmniej zdawało, pomysł, aby wyjść cało i z twarzą z tej sytuacji.
- To wbijaj Nico razem ze mną do Nux’a i pogadaj z nią na żywo.

*** Wiktoria ***

Zegar radiowy wskazujący godzinę 21:00. Muzyka z radia rozbrzmiewająca w samochodzie taksówkarza przerywał panującą ciszę. Brunetka poprawiała swoją fryzurę która zdaniem przyjaciółki była artystycznym nieładem podobnym do tego z okładki zeszło miesięcznego „GLAMOUR”. Ofiara ataku na jej włosy wciąż próbowała jakoś ogarnąć ten bałagan, jednak bezskutecznie. Wojna, z góry była spisana na porażkę, ponieważ Kinga nie żałowała lakieru do włosów i wypryskała chyba z pół opakowania tego płynu w aerozolu, aby nic nie zagrażało jej arcydziełu.
- Jesteśmy – oznajmił kierowca zjeżdżając na pobocze i zatrzymując się przed dużym budynkiem z jaskrawozielonym napisem „NUX CLUB” i widocznymi migającymi barwnymi światłami z okien klubu. – Należy się 58 złotych za kurs – upomniał się kiedy pasażerka opuściła pojazd nie wręczając mu gotówki.

Z zamyślenia po prostu zapomniała. Była bardzo ciekawa… Ciekawa, czy On się pojawi dziś w Nux’ie. W końcu nie potwierdziła swojej obecności. Niechętnie wrzuciła przez otwarte okno taksówki dwa banknoty o łącznym nominale 60 złotych i pewnym krokiem podążyła ku wejściu do lokalu. Po krótkiej konfrontacji z ochroniarzem Nux’a udało jej się wejść do środka, gdzie powitał ją gwar, głośna muzyka i krzyki gdzieś w drugim końcu klubu. Wzruszając ramionami, na znak braku zainteresowania. Rozejrzała się pobieżnie, jednak nie zauważając w tłumie Sebastiana udała się do szatni.

Bez wierzchniej warstwy odzieżą, którą tworzyła oddana do powieszenia czarna marynarka, wróciła na salę pełną rozrywkowych ludzi. Przedzierając się przez niezwracający na nic uwagi tańczący wir ludzi dotarła wreszcie do baru, gdzie lokując się na jednym z wysokich barowych krzeseł zamówiła sobie Malibu. Sympatyczny barman umilał jej czas niewinnym flirtem, a i trzecie Malibu, do którego mężczyzna zza barowej lady nie żałował alkoholu, robił swoje. Niespodziewanie kątem oka spostrzegła znajomą postać jednego z przyjaciół Sebastiana, co przypomniało jej o celu wizyty w lokalu. Uśmiechnęła się lekko do samej siebie, jednak nie zwracała na niego uwagi. Niebawem przed nią stanął kolorowy drink, którego się nie spodziewała.
- Chyba się pomyliłeś – zaczepiła barmana z uśmiechem malującym się na jej ustach, pozbawionych już błyszczyka o malinowym kolorze pozostawiającym nieco bledsze wargi. On jednak nie był taki jak jeszcze kilka chwil temu. Wydawał się z lekka zły? Niee… Po prostu za dużo sobie myślał o brązowowłosej dość wysokiej i nie lada zgrabnej szarookiej dziewczynie siedzącej naprzeciw niego.
- Nie, żadna pomyłka. Tamten facet zamówił go dla ciebie – odparł barman „wskazując” wzrokiem na młodego mężczyznę, który bez najkrótszej przerwy wpatrywał się badając każdy kawałek ciała brunetki – Znasz go?
- To kumpel mojego znajomego, choć jego osobiście nie znam – stwierdziła ignorując amanta a kontynuując polepszanie znajomości z barmanem.
- Poprosił by ci jeszcze to przekazać – dodał po chwili wyciągając z kieszeni małą karteczkę pozwijaną niestarannie, na szybko. Dziewczyna wzięła zawiniątko i przeczytała z ciekawości śmiejąc się pod nosem z treści:

„Piękna i ostra brunetko!

Zadzwoń do mnie, albo po prostu podejdź i porozmawiaj, bo muszę ciebie bliżej poznać.

Mów mi Nico

Mój numer: 658-353-244

Mam nadzieje że Chryzantema smakuje. Sądzę że pasuje do ciebie bardziej niż to Malibu”

Wiktoria jednak ani nie podeszła, ani nie wpisała numeru do telefonu. Wypiła tylko oba trunki, bo nie ukrywała ciekawości nieznanym jej drinkiem, jakiego nie miała okazji jeszcze skosztować. Oblizała wargi i ruszyła w tłum tańczących, bo co to była by za impreza, bez zabawy na parkiecie? Nieoczekiwanie poczuła czyjeś dłonie, które zacisnęły się na jej nadgarstkach i obróciły ją ku sobie. Na jej usta wkradł się momentalnie lekki uśmiech, widząc, kto stał naprzeciwko niej.
- Myślałem, że nie przyjdziesz – powiedział na powitanie jej do ucha by nie krzyczeć, a żeby ona to usłyszała.
- Tak się jakoś złożyło że jestem – odparła obracając się wokół własnej osi by zaraz znów obdarować zielonookiego uroczym uśmiechem.
- Nie zadzwoniłaś. – dążył dalej ze spokojem i ciekawością poruszając się w rytmie muzyki z głośników.
- Bo miałam się nie pojawiać. Zmiana planów. – wzruszyła ramionami.
- To dobrze że je zmieniłaś.

Już miała mu zaprzeczyć, że to nie ona zmieniła plany, a namówiła ją na to przyjaciółka, że niezbyt chciała się pojawić w owym klubie, ale nie było jej dane, gdyż sale wypełniła znacznie szybsza muzyka a jej partner nie zamierzał próżnować w tańcu zaciągając ją gdzieś, gdzie było nieco więcej miejsca i porywając w szalony pląs. Poddała się zabawie i całkowicie zatracona w tańcu wywijała różne wygibasy niejednokrotnie korzystając z asekuracji Sebastiana.
- Nie spodziewałem się że aż tak dobra z ciebie tancerka – stwierdził młodzieniec siedząc naprzeciwko niej w jednej z loż na uboczu lokalu sącząc drinka, którego nazwy nawet nie znał.
- I vice versa – zaśmiała się mocząc wargi w śnieżnobiałym Malibu, które stało przed nią – Ale ty jeszcze bardzo wielu rzeczy o mnie nie wiesz – odparła oblizując się, by pozbyć się kropelki białego pysznego płynu, który tak uwielbiała pić. Nie wyobrażała sobie imprezy, wyjścia do lokalu, domówki… jakiegokolwiek tego typu wyjścia bez chociażby jednego takowego trunku.
- A może się dowiem kiedyś? – zapytał, a w tych zielonych tęczówkach tliła się nadzieja, krzyczały one bowiem „Zgódź się! I nie powiedz mi nie”
- Zobaczymy – ucięła krótko odgarniając kosmyk włosów z twarzy. W oddali dało się słyszeć zbliżający pisk kilku dziewczyn, by niebawem ukazać się szarym oczom dziewczyny. Otóż powodem tych odgłosów był jeden z siatkarzy tutejszego klubu, nie kto inny jak Bartek. Blondyn bez słowa dosiadł się do loży usiłując kulturalnie odgonić swoje zwolenniczki, które nieustannie próbowały uzyskać chociaż jeden taniec z nim. Kiedy fanki odeszły Bartek wreszcie odezwał się do towarzystwa obok siebie.
- Żyć człowiekowi nie dadzą.

Reakcja Wiktorii, jaką był śmiech a zarazem pojawienie się jednej malutkiej łzy z kąciku lewego oka nieco zdziwiła mężczyzn. Badawczym wzrokiem obserwowali ją nie wiedząc co sobie o tym pomyśleć. Płacz i śmiech zazwyczaj nie idą ze sobą w parze, więc ten widok był nieco zaskakujący, zwłaszcza, że jej śmiech nie był aż tak silny by wycisnąć łzy z oczu.
- Przepraszam was na chwilkę – wstała bez zbędnych słów i skierowała się do łazienki. Wpatrując się w naścienne lustro próbowała się uspokoić, jednak jeszcze kilka łez opadło na białą umywalkę oznaczając się czarnymi od tuszu z rzęs kroplami. Widząc, że walka z samą sobą nie ma najmniejszego sensu wybrała numer na taxi i zamówiła sobie transport. Opuszczając łazienkę rozejrzała się czy jest niezauważona. Wbiła się w tańczący tłum i przeszła przez niego, aby być niewidoczna. Stojąc już z czarną marynarką na ramionach i oczekując na samochód napisała krótkiego sms’a do Sebastiana, lecz wysłała go dopiero siedząc już na tylnym siedzeniu srebrnego mercedesa, który to miał zawieźć ją do domu. Wchodząc po schodach do mieszkania poczuła wibracje w torbie, a do jej uszu doszedł znajomy dźwięk dzwonka.

Nie odebrała. Nie wiedziała co miałaby powiedzieć. „Cześć Sebastian, wiesz, przez takiego jednego idiotę porzuciłam jeden z najważniejszych aspektów mojego życia, jaką była siatkówka. Wiele osiągnęłam i tak, to ja Vic z Volley Wrocław. Ale nie mogę do tego wrócić choć tęsknię jak cholera”? Nie, nie mogła mu tego powiedzieć. Vic z Volley Wrocław nie ma i ona już nie wróci.

Wyciszyła tylko telefon zanim przekroczyła próg mieszkania i od razu udała się do swojego pokoju. Wytarła mokrą chusteczką makijaż, jaki miała na twarzy. Ściągnąwszy sukienkę rzuciła ją na fotel a sama zaś wylądowała na łóżku wtulając się w niedużego jasnobrązowego misia, w którego zawsze mogła się wypłakać.
~*~*~*~
Witam kochane!
Obiecałam rozdział pod choinką i jest!
Razem z życzeniami najserdeczniejszymi i wesołymi.
Święta to czas radości a więc i Wiki próbuje się przełamać i zabawić. Efekt sami widzicie. Niestety nie należy do osób o najsilniejszej psychice i uraz z przeszłości siedzi w niej i nie chce odpóścić.
Pozwolę sobie ten rozdział zadedykować pewnej osobie. Osoba ta może nie przyczyniła się nic do powstania tego rozdziału. Jednak z wielkej radości z jej powrotu ten rozdział należy do niej!
Domyślacie się o kim mówię? Zapewen niekrórzy tak, a inne nie.
Więc napisze dobitnie:
IZA! ISS! IŚKA! 3w1 czyli moja Iss!
Znaleźć ją możecie tu: Rozegranie Na Blok tworzy to razem z Blue, którą też sobie pozwolę pozdrowić. Jak ci się udało dziewczyno namówić Iśkę do powrotu do pisania? Podziwiam!
Na koniec Obietnica i zła wiadomość.

Do zobaczyska Ludziska!
Wasza Karen :*

1 komentarz:

  1. Po części rozumiem Wiktorię, po części nie. Jak widać, próbuje się odgrodzić od przeszłości, próbuj e zacząć od nowa, ale, no niestety, siatkówka już przez całe życie będzie jej towarzyszyć, czy tego chce, czy nie. Może i już nie gra w nią zawodowo, ale jednak dalej coś ją łączy z tą dyscypliną. Gdyby tak nie było, nie spędzałaby czasu samotnie na sali i w nią nie grywała.
    Kiedy tak czytam o Wice i Kinii, mam wrażenie, jakbym czytała o sobie i mojej przyjaciółce. My też mamy takie schizy, że reagujemy na wszystko w identyczny sposób. :P Zawsze dobrze jest mieć taką osobę, której powiedzieć można wszystko, a i dobrze się z nią bawić. ;)
    Sebastian naprawdę mnie zaskakuje. Na początku zimny jak lód, a zaraz potem całkiem sympatyczny. Chociaż zabranie ze sobą Nico na drinka, gdzie mieli być tylko we dwoje, jest trochę egoistyczne i chamskie. Nie ujmując oczywiście, facet swoim liścikiem do Wiktorii mnie powalił na kolana. :P
    Miało wyjść milutkie gadanko przy drinku, a tu biedaczka zwiała mu sprzed nosa. Może trochę za ostro zareagowała, ale jednak ją rozumiem.

    Ja na nowość mogę czekać w nieskończoność, a co! :D

    OdpowiedzUsuń